czwartek, 29 grudnia 2011

Rozdział 5

- Oluś dziś nie w humorze? Zaraz kochaniutka coś zaradzimy. - szczerząc zęby w obleśnie przesłodzonym uśmiechu podszedł, wziął mnie pod rękę i pociągnął w stronę parkietu.
- O na pewno nie ! Nie ma mowy. Ja nie tańczę. - zaopanowałam zbulwersowana tym, że miał więcej siły ode mnie i nie mogłam się wydostać z jego ramion, kiedy to przyszpilił mnie niedźwiedzim uściskiem, przy tym wydając pomruk zadowolenia.
Irytował mnie. Uważał się za największego bożyszcza wśród tutaj zebranych. Był typem takiego chłopaka, który na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie porządnego, kulturalnego, miłego, ale wystarczy jedna rozmowa z nim, aby kurtyna się uniosła i ukazała prawdziwą scenografię. Hmm...Nazwałabym to raczej komedią. Ale niestety tą z niższej półki. Egoizm i natrętność emanowała coraz bardziej z każdym wypowiedzianym słowem, jak i każdym kolejnym posunięciem. Na początku, kiedy Daria poprosiła (tak to delikatnie nazywając), abym załatwiła jego numer, myślałam, iż nie ma w nim nic co by mogło człowieka zniechęcić. Ale teraz jestem innego zdania. Był po prostu obleśny. Widać Daria i on będą pasować do siebie.
Muzyka rozbrzmiewała w moich bębenkach i tylko dlatego, że całkowicie próbowałam skupić się na niej, a nie na przystawiającym się do mnie chłopaku. Kiedy on robił nieodpowiedni ruch ja się wycofywałam. Na szczęście piosenka się skończyła.
- Dzięki za taniec, ja już sobie pójdę. Cześć. - Jak najszybciej, tak, żeby nie mógł mnie zatrzymać, przedarłam się przez tłum tańczących par i podeszłam do stolika. Nie było przy nim nikogo, więc usiadłam i nalałam sobie ponczu. A gdzie była Daria i jej sługusy?


Obserwowałam całe zdarzenie z niewielkiej odległości. Olka zarywała do mojego Łukasza? OLKA?! Do MOJEGO Łukaszka? Nie dopuszczę do tego. To dziewczę działa mi na nerwy od początku. Myślałam, że wykorzystanie jej w zdobyciu mojego kelnera będzie dobrym pomysłem. Myliłam się. Co ona sobie w ogóle myśli?! Jak śmie? Muszę coś zrobić. Jakoś utrzeć dziecku nosa. Haaa...mała dziewczynka przyjechała do miasta i myśli, że wszyscy nagle będą ją kochać. Ot co ! Co to, to nie. Ale kto by ją chciał? Ani piersi ani pośladków? Płaska jak deska. Do tego kiedy widzę jej makijaż, mam ochotę walnąć się patelnią. Tak, tak. Pomińmy ten fakt, że już to kiedyś zrobiłam (haha). No co? Chciałam sprawdzić, czy serio jest tak jak w tych amerykańskich filmach. Powiedziałam Marcie , albo Magdzie...już nie pamiętam której, żeby mnie uderzyła, ale mniejsza. Co faceci w niej widzą? Pfff...wystarczy, że spojrzą na mnie...a każdy ulegnie - prędzej czy później. To uwielbiałam najbardziej. Wiem ! Jestem genialna. Wyciągnęłam lusterko z torebeczki, poprawiłam włosy. Uwielbiam siebie. Posłałam własnemu odbiciu małego całuska, co robiłam zawsze i podreptałam w stronę Łukasza.
Byłam już niedaleko chłopaka, ale nagle szarpnięcie za ramię nakazało mi się odwrócic.
-Co jest kur** ? - oburzona spojrzałam na Magdę i Martę.
-Yyy, sorki. Niechcący. - powiedziała Marta tym samym podnosząc ręce w obronnym geście.
-Żeby mi to było ostatni raz.- Nie chciało mi się z nimi wdawać w jakiekolwiek dyskusje miałam co innego na głowie. Odwróciłam się i już miałam stawiać pierwszy krok kiedy...czekaj czekaj...powoli odwróciłam się ponownie w ich stronę, a uśmiech zaigrał mi na twarzy. - Chwileczkę...dziewczynki moje drogie. Musicie coś dla mnie zrobić. - przybliżyłam się do nich, aż utworzyłyśmy małe kółeczko, aby tylko one usłyszaly to co mam im do powiedzenia.
-Co jest? - Magda ochoczo nachyliła się ku mnie.
-Znów coś wymyśliłaś. - Marta przewróciła oczami, po czym wzruszyła ramionami i także zaczęła wyczekiwać tego co mam im do powiedzenia.
-Otóż...kończymy fazę 'starać się być miłe dla Olki' a zaczynamy 'pozbyć się jej', rozumiecie?
-Czekaj, czekaj. Niby dlaczego? Dziś byłyście jak stare, dobre przyjaciółki. - zachichotała ironicznie Marta.
-Zamknij się i słuchaj co mówię. Macie rozpowiedzieć komu się da, że Olka jest w ciąży. Z Krystianem. Jasne? - na moich ustach pojawił się uśmiech symbolizujący fakt, iż ze mną nie można zadzierać. Oczywiście jeśli nie chcesz oberwać.
-Z Krystianem? Tym jej kolegą? Serio? A to skubana...nie ma sprawy kochana. Dla Ciebie wszystko. - Magda promieniała chęcią spełnienia należycie mojej woli. Po minie Marty nie byłam do końca pewna, co mam myśleć. Zdawała się zła. A to pewnie na Olkę. Przejdzie jej. Jest po prostu zazdrosna. Pff.


Kiedy mijałam poszczególne osoby, zdawać by się mogło, że patrzą tylko i wyłącznie na mnie. I tak było. Na początku myślałam, że to tylko moje urojenia, ale jednak myliłam się.W każdym bądź razie coś było nie tak. W ich spojrzeniach było coś na znak drwiny. Co ja takiego zrobiłam? Może chodziło o Łukasza? Powiedział parę słów na mój temat i teraz proszę. Odwdzięczył mi się pikantnymi plotkami za to, że go spławiłam. Byłby do tego zdolny? Muszę pogadać z Darią. Tak, wiem, to dziwne, jeszcze dwa dni temu szerokim łukiem ją omijałam, a teraz chciałam zaczerpnąć rady. Chociaż nie, nie rady, może bardziej pasowałoby tu 'jej opinii'. STOP. Co ja wygaduję, przecież nie mogę zapomnieć o tym jak mnie traktowała jeszcze dotychczas. I nie zrobię tego, ale może na prawdę znalazłam osobę z kim mogę się zakolegować, prawdopodobnie miała dobre zamiary i należy zapomnieć o dawnych 'konfliktach'. Zobaczę co czas pokaże. Jednakże teraz wolałam skupić się na otaczających się ludziach i tym co dotarło do moich uszu wywołując nutkę zdziwienia zaraz znokautowanego przez wybuch gniewu. Spojrzałam w stronę, z której dobiegł ku mnie dźwięk. Stało tam dwóch chłopaków średnio w moim wieku, choć nie mogłam tego dokładnie stwierdzić, ponieważ dalej mieli na twarzach maski, spod których wyłaniał się pogardliwy uśmieszek. Koło nich, jak służebnice, stały trzy dziewczyny uwieszone na ich ramieniu i chichoczące cicho pod nosem.
- Że co proszę? - podeszłam bliżej grupki, a do nozdrzy uderzył mi silny zapach alkoholu. To jasne, byli pijani, ledwo mogli się utrzymać na nogach.
-No tak słodziutka, to co słyszałaś. - rzekł jeden z nich, po czym wybuchnął śmiechem, a reszta mu zawtórowała. - Ahh...nie masz ochoty na mały numerek po ostatnich wydarzeniach. Rozumiem. Ale co Ci szkodzi? Przecież nie bd mogła mieć drugiego dziecka w tym samym czasie, także chodź się zabawimy. - z każdym wypowiadanym słowem rosło we mnie niedowierzanie. O czym on w ogóle mówił?! Jakie kuźwa dziecko? Numerek? Z nim?! Co się dzieje !? Chłopak zbliżał się ku mnie, powoli stawiając kroki, a ja tym samym podążałam do tyłu, wycofując się. Dla obserwatora pewnie wyglądało to coś na pozór tańca. On krok do przodu, ja w przeciwnym kierunku.
Nie zaopanowałam na jego słowa, bo nie widziałam w tym sensu. Byłby głuchy na jakiekolwiek moje wytłumaczenia, czy wyrazy zdziwienia. Podążał za tłumem, to o czym mówili i to w co wierzyli inni było 'prawdą'. W chwili kiedy nieznajomy chciał zbliżyć się do mnie na tyle blisko, aby móc mnie dotknąć, ja odwróciłam się i pobiegłam w kierunku wyjścia. Z moich oczu popłynęły łzy. Łzy złości, złości na tych wszystkich ludzi, którzy nie wiedząc jaki człowiek jest, oceniają go po wyglądzie, słowach innych, niekoniecznie szczerych i prawdziwych tak jak w moim przypadku. Wybiegłam z sali i podążyłam biegiem w głąb ulicy nie zważając na otaczającą mnie ciemność, ani na to dokąd podążam.




 Tak oto jest kolejny rozdział. Dość długo to trwało, wiem, ale chciałam,
aby wyszedł na prawdę dobry. Myślę, że w pewnym sensie sprostałam własnym wymaganiom.
A teraz wy oceńcie sami. Podoba się? Chociaż troszeczkę? ;>
Do następnego. : )
Justrememberme ; *

piątek, 16 grudnia 2011

Rozdział 4

- A ty mnie śledzisz czy jak?!
- Nie, a ty czasem nie popadasz w jesteś paranoje? Pępek świata z siebie robisz i myślisz, że każdy za tobą będzie łaził? - zaśmiał się wrednie.
- To było nie fair. Ty nie wyglądasz na kogoś kto jest, nieważne.. - spoważniałam.
- Nie do końca teraz zrozumiałem, chcesz o czymś pogadać? - na jego twarzy pojawił się uśmiech.Po co mam mu o sobie opowiadać? Nie chce żeby wiedział o mnie co kolwiek, nawet go nie znam! W dodatku potrafi być
bezczelny.
- Nie. Jeśli będę chciałała się komuś zwierzyć to pogadam ze świnką morską, ona mnie zawsze rozumie. - zaśmiałam się, bo widziałam, że pytał poważnie,a ja przecież na to zlałam.
- Yhhym.. rozumiem. - powiedział jakby się zawiódł? Nie chciało mi się już dociekać czy zrozumiał mnie tak jak tego początkowo chciałam.
- No, więc ja muszę uciekać, bo czekają mnie zakupy, trochę spokoju w samotności.
- Pewnie, do zobaczenia.
Odwrócił się i po prostu poszedł, olał mnie czy tylko mi się wydało? Trochę to dziwne, że znów się tak spotykamy, niby przypadkiem? Ta myśl nie dawała mi spokoju. Robiłam zakupy w centrum, a godziny leciały, gdy w końcu
dotarłam do domu i zaczęłam się rozpakowywać usłyszałam dźwięk dzwonka. Podeszłam i zastygłam. Nie wierzyłam własnym oczom kto za nimi stał.
- Olciuuu, jesteś tam? - słodkie.. aż mnie zemdliło. Jestem, jestem, już otwieram, czy idź sobie, nie ma mnie! Kłóciłam się ze sobą czy mam ją wpuścić. Ostatecznie:
- Cześć, wybacz, że tak późno, ale rozpakowywałam zakupy i nie słyszałam ze słuchawkami w uszach.
- Nie ma sprawy, nie ma sprawy, a dlaczego nie powiedziałaś, że się wybierasz na zakupy? Z chęcią bym pomogła! - Sztuczność tryskała wciąż -.-
- Emmm.. no, bo to jakoś tak spontanicznie wyszło. Nie sądziłam, że chciałabyś iść.
- No to następnym razem o mnie nie zapomnij. Pójdziemy na podryw, pomogę ci kogoś sobie znaleźć. - wyszczerzeyła się - ale ja nie potrzebowałam jej pomocy. Zwyczajnie nikogo sobie nie szukałam, czy to takie dziwne?
- Na pewno. - dodałam tylko żeby nie pomyślała, że jej nie słucham czy coś.
- aa! właśnie - wykrzyczała, że aż mnie uszy zabolały. Możliwe żeby człowiek wydawał dźwięki wyższe niż echolokacja nietoperzy? - Dzisiaj jest impreza karnawałowa! Znaczy to jest 18-nastka znajomego, ale mogą się wbić
wszyscy. Ja idę w stroju sexy króliczka, a dziewczyny sobie coś wymyślą, chodź z nami!! - ooo taak, chyba jej się adresy pomyliły!
- Yyy.. wiesz, ja chyba nie bardzo się do tego nadaję. Będę podziwiać z pokoju - zaśmiałam się, co chyba jej się nie spodobało, więc automatycznie trochę spoważniałam.
- Nie kotek! Idziesz z nami! - powiedziała całkowicie poważnie.
- Pewnie, ale w czym ja mogłabym pójść skoro nie mam takich przebrań?
- No to na co jeszcze czekamy?! Lecimy na zakupy! Zahaczymy o kosmetyczkę, wizażystkę, fryzjerkę i od razu na imprezę, modne spóźnienie się przyda, a dziewczyny dadzą sobie radę. - to chyba było miłe?
- No dobra, to ja idę się ogarnąć i idziemy za pół godziny - uśmiechnęłam się.
- Okk, czekam przy wyjściu, bajjj - posłała mi buziaka, a ja tylko się sztucznie uśmiechnęłam, nie lubiłam takich sztucznych lalek, ale po co mi z nią zadzierać?
Chwilę później byłam już gotowa, a jej nadal nie było, więc w końcu poszłam do jej bardziej różowego pokoju niż sądziłam i po kilku perypetiach udało nam się  wyjść.Doszłyśmy do centrum i zaczęłyśmy poszukiwania.
- Zobacz to! Łaa, boskie jest!  - pokazała mi strój kolejnego króliczka.
- Noo, ładne, ale może poszukamy dalej? Nie możemy być wszystkie tak samo. - starałam się znów uśmiechnąć.
- Może masz racje, nie możesz wyglądać tak dobrze jak my! Żartuję! -zachichotała do siebie,a ja..? Nie wiem co ja, starałam się nie wybuchnąć śmiechem.
- No dobra, to lecimy dalej - i wtedy zobaczyłam coś co nawet mnie urzekło. Był to śliczny strój jakby księżniczki, bogini? Nie do końca rozpoznawałam, ale nie było to takie bajkowe przebranie w wielką czapą i wstążką na czubku.
Sukienka przypominała bardziej współczesną, wybiegową. Trochę przed kolanko, beżowo-czarna, z dodatkiem koronki, delikatnie podniesiona, w dodatku idealnie odcięta w talii,a na plecach wiązana. W zestawie była również
maska, dzięki, której nikt mnie na szczęście nie rozpozna i nieziemskie, idealnie dobrane pełne szpileczki z czarną koronką. Kupiłam od razu i wyszłyśmy. Tak jak wspominała Daria zaszłyśmy jeszcze do kosmetyczni, fryzjerki,
wizażystki, musze przyznać, że przymykając jedno.. potem drugie oko.. było całkiem miło. No dobra, nie będę juz taką zołzą, było na prawdę fajnie i nawet nie zagadywała o Łukasza. Później wpadłyśmy do domu, przebrałyśmy
się - ja w mój strój, ona w strój różowego króliczka i wyszłyśmy, bo taksówka już czekała. Gdy w końcu dotarłyśmy oczy zrobiły mi się jak 5zł. Nie wierzyłam, to 18? Moje wszystkie urodziny razem wzięte tak nie wyglądały. 
- Cześć Daria! i jej nieznajoma koleżanko.. Jestem Dawid - przedstawił się chyba solenizant, gdyż miał dużą ikonkę z napisem " Warte grzechu 18".
- Witam cię, mam nadzieję, że nie przeszkadzam swoim towarzystwem. 
- No co ty! Takie ślicznotki są zawsze mile widziane - Uśmiechnął się, choć już był chyba troszeczkę wstawiony?
- Baa, kotek, my idziemy oblukać imprezę - Przerwała Daria, chyba stwierdziła, że to było do niej. Po zapoznaniu, ruszyłam w stronę stolika z jedzeniem, dzień na głodzie mi nie służy. Pierwsze co nalałam sobie ponczu i wtedy
ktoś czy coś zaczęło do mnie mówić. Nie zlokalizowałam, bo mówił do mnie zadek jakiegoś czworonoga.
- Magda?!
- I Marta! - coś się zaśmiało.
- O boże! Dziewczyny, nie poznałam was! -  Miałam ochotę wyśmiać je z miejsca, ale z grzeczności się powstrzymałam.
- Fajny strój co nie?! -  wykrzyczała jedna z nich.
- Noo.. pewnie, yyy, oryginalny - chciałam stamtąd wiać żeby nie wybuchnąć śmiechem, pożegnałam się i ruszyłam dalej, nie mówiąc już do zadka tego zwierzaka. Zwiedzałam salę kiedy dostałam smsa od mojej mamy. Wyszłam
na dwór, aby oddzwonić. Miałam z nią bardzo dobry kontakt, zawsze czułam, że jestem dla niej najważniejsza. Nie chciałam jej martwić, dlatego też jak zawsze utrzymywałam, że wszystko jest w porządku, świetnie wprost, po
czym zakończyłam rozmowę i chciałam wrócić do bawiących się.
- Ola? Cześć piękna.  - odwróciłam się i zobaczyłam postawnego chłopaka, który cieszył się w moją stronę.
- Cześć Łukasz..


                                                                   No. Trochę nam nudą zawiało, ale jest już plan
jak rozkręcić bloga. Dziękuję za komentarze,
mamy nowego obserwatora,
co mnie bardzo cieszy <3
     Miłego czytania    ;*        
   Justrememberme ;))  

 
                                      

                                                                                                           
   

czwartek, 8 grudnia 2011

Rozdział 3



- Olka, hejjj Olkaa!
Ktoś mnie wołał, niewątpliwie. Słyszałam także hałas, jakby ktoś w coś walił. Co za głupi sen! Sen? Otworzyłam oczy, którym ukazał się mój pokój. Ale nadal słyszałam wołanie. Co jest?! Dopiero teraz zorientowałam się, że ktoś puka do drzwi. Przeciągając się i przecierając oczy wygramoliłam się z łóżka. Jak to Daria zabiję. Dość, że wczoraj zrobiła sobie ze mnie kumpelę na posyłki, to jeszcze budzi mnie tak wcześnie i to w sobotę. To jedyny dzień, w którym mogę odespać ciężki tydzień. Przekręcając klucz w zamku wyjrzałam przez judasza. To co zobaczyłam trochę mnie zaskoczyło. To był Krystian.
-No otworzysz w końcu czy nie?! - dostrzegłam jego uśmiech, kiedy wypowiadał te słowa. Ciekawe czego chciał? Przecież oddał mi notatki i byliśmy kwita.
-Już, już. - uchyliłam drzwi tak, aby zobaczyć chłopaka. - Co jest?- posłałam lekki uśmiech w jego stronę.
-Yyy...-zmierzył mnie od stóp do głów. O cholera. Zatrzasnęłam przed jego nosem drzwi, bo zdałam sobie sprawę, że nie zmyłam maseczki na noc. Wyglądałam jak zielony ufoludek, nic dziwnego, że zabrakło mu języka z buzi.
-Czekaj chwilę ! -krzyknęłam do niego biegnąc do łazienki. Szybko zmyłam to z siebie, ogarnęłam włosy i zarzuciłam bluzę na piżamę. Teraz mogłam jako tako otworzyć mu drzwi.
-Co jest? - uniosłam brwi kiedy on wszedł jakby do siebie i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.
-Do twarzy Ci w zieleni. - zachichotał, a ja sprzedałam mu kuksańca. -Wczoraj wieczorem było przytulniej, nie sądzisz?- popatrzył na mnie z uśmieszkiem cwaniaczka.
-Może biorąc pod uwagę fakt, iż widziałeś mnie bez koszulki?- zaopanowałam retorycznie starając się włożyć w to jak najwięcej sarkazmu.
-Całkiem możliwe. - zachichotał melodyjnie.
Odwrócił moją uwagę. Co on robił u mnie o...? No właśnie. Spojrzałam na zegarek, a w głowie narastała frustracja. Była 7.59.
-Ty ! Czego chcesz? - podeszłam bliżej niego, aby dostrzegł moje zdenerwowanie.- Jest rano ! Wcześnie rano !
-Mała...spokojnie. - podniósł ręce w obronnym geście cofając się o krok - Przepraszam. Myślałem, że jesteś porannym ptaszkiem. Do tej pory byłaś długo przed zajęciami na uczelni i pomyślałem, że nooo...już nie śpisz...yyy...no weźź noo nie patrz na mnie takim wzrokiem. - był poważny. Jejku. Czy serio tak sie tym przejął?
-Niby jakim? - wybuchłam śmiechem.
-Jakbym Ci mamę naleśnikiem zabił. I nie śmiej się. - po czym sam mi zawtórował i się rozluźnił.
-Dobra dobraa...starczy tego dobrego. - W tym momencie zadzwonił jego telefon.
-Tak? - chwila ciszy - Co? Mała, zaraz będę. Poczekaj na mnie. - I się rozłączył. Spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Tak jakby walczył sam ze sobą.
-Muszę iść. Przepraszam. Miło było.
I zniknął za drzwiami. W uszach jeszcze słyszałam słowo 'mała'. Hmm...no tak. Pewnie spieszył się do dziewczyny. W sumie Krystian wydawał się na prawdę miły. Jeszcze wczoraj myślałam, że nie zdołam się zaaklimatyzować i znaleźć przyjaciół. Ale chyba się myliłam. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu i zaczęłam robić sobotnie porządki. Było to potrzebne, biorąc pod uwagę fakt, iż wszędzie walały się książki i notatki. Zajęło mi to 1,5h. Dopiero wtedy przypomniałam sobie o Darii. Kurczaki. Na prawdę nie rozumiałam już jej zachowania. Chciała mnie wykorzystać czy mówiła serio? Pożyjemy zobaczymy. A co do numeru do Łukasza. Dam jak ją spotkam. Na szczęście nie miałam jej numeru tak jak ona mojego, co podnosiło mnie na duchu.
Resztę dnia zamierzałam spędzić na pełnym relaksie. Kiedy już miałam dość siedzenia w pokoju, postanowiłam pójść na zakupy. Moja lodówka świeciła pustkami.
Spakowałam do torebki portfel, telefon, klucze od mieszkania, a w moich uszach pojawiły się słuchawki wydobywające dźwięki bez których nie wiem jakbym przetrwała na tym świecie. Muzyka napawała mnie szczęściem jak i smutkiem. Była ze mną zawsze kiedy tego potrzebowałam. Niosła ukojenie.
Nagle jakaś siła, nie wiadomo skąd kazała mi się odwrócić. Postanowiłam pójść pewną małą uliczką, żeby skrócić sobie drogę. Teraz czułam, że to był zły pomysł. Po plecach przeszedł mnie dreszcz. Miałam uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Jakieś niewidzialne oczy nie pozwalające siebie zauważyć. Mimo, iż było południe i promienie słońca oświetlały wszystko wokół nadając otoczeniu przyjazny wygląd, to jednak coś podpowiadało mi, że nie jest tak kolorowo jak mogłoby się wydawać.
-Olka! Opanuj się. Jest dzień. Nikt Cie nie śledzi.
To na pewno Daria. Zachciało jej się żartów. A ponoć miała być moja przyjaciółką. Ale mówiąc szczerze spodziewałam się tego. Wyłączyłam muzykę i wraz z tą chwilą usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Mimowolnie odwróciłam się, aby zaraz po tym ujrzeć twarz młodego chłopaka. Skądś go kojarzyłam, ale teraz nie byłam w stanie się tym przejmować.
-Proszę, proszę. Znów się spotykamy. - powiedział z nutą tajemniczości w głosie, po czym z jego gardła wydobył się śmiech sprawiając, że się wzdrygnęłam. Zauważył to, a w jego oczach pojawiły się iskierki podekscytowania.




Z lekkim oporem oto kolejny rozdział.
Według mnie jest taki bezpłciowy, ale ostatnimi czasy nie miałam weny. ; /
 Mam nadzieję, że się poprawię.
Miłego czytania. ; ))
Justrememberme :* 

niedziela, 27 listopada 2011

Rozdział 2

 


Mocno usadziła mnie przy stoliku gdzie zasiadły jej klony.
- Olciu nasza kochana - te słowa przyprawiły mnie o mdłości - chciałybyśmy cię przeprosić, wiemy, że swego czasu nie układało się między nami najlepiej, ale chcemy zacząć wszystko od nowa. Co ty na to skarbie?
Oniemiałam, chyba pierwszy raz w życiu kompletnie nie wiedziałam co mam powiedzieć i zrobić.
- Yyy.. Bardzo mnie zaskoczyłyście, skąd ta decyzja?
- Może wyglądamy na takie co serca nie mają, ale źle nam było z tym, że non stop się kłócimy. Zapewniamy o dobrych intencjach.
Chciałam jak najszybciej opuścić miejsce, w którym się znalazłam, więc przystałam na ich propozycję, może akurat nie są takie za jakie je uważałam?
- A tak przy okazji, widzisz tego chłopaka co stoi za ladą? - wskazała blondyna z fryzurą, która wydała mi się śmiechna. On nie wie, żę wymyślili już coś takiego jak grzebień czy szczotka do włosów? - pomyślałam.
- No tak, a co z nim? - zapytałam, niby z ciekawością.
- Widzisz kotku.. to jest Łukasz, znam go z naszej uczelni. Okropnie mi się podoba, a widziałam jak na ciebie patrzy, może będziesz tak uprzejma i załatwisz mi jego numer?
Aaa, tu jest pies pogrzebany. Mogłam się tego wcześniej domyślić! Tak nagle chciała się zaprzyjaźnić?! Jak mogła mi przejść nawet taka myśl, Olka, ty naiwniaro!
- Taa, jasne, jeśli jest tak jak mówisz to czemu nie? - Uśmiechnęłam się, ale chyba nie do końca szczerze, bo zauważyłam mały grymas na twarzy dziewczyny, choć może ona ma tak naturalnie? Nie przyglądałam się przecież.
- Więc może ruszaj od razu? Nie wiadomo ile jeszcze będzie stał za tą ladą.
- Może lepiej innym razem? Skapnie się, że coś planujemy.
- haaah, Olciu, ale to nie było pytanie ani prośba ;]
Na nowo przeszły mnie dziwne dreszcze.
- Zmieniłam zdanie, jednak pójdę teraz. Napiszę ci potem jak poszło.
- Pamiętaj tylko, iż on należy do mnie! - zamruczała jeszcze coś pod nosem do przyjaciółek, ale ja już nie słuchałam.
Zadowolona, że mogłam nareszcie odejść od nich i uciec od rozmowy znów stanęłam w kolejce.

Marta. - Daria, a ona ma twój numer?
Daria - Idiotko! Musi mieć, bo ma napisać co z moim Łukaszem nie?! Mózg jest po to żeby go czasem urzyć!
Magda - On nie jest jeszcze tak do końca twój, ale na pewno będzie.
Daria - Zamilcz! Najlepiej obydwie się już zamknijcie, bo głowa mnie boli od waszego ględzenia.- złapała się za skronie, schylając głowę co jeszcze zdążyłam zauważyć.

Bezsensownie szukałam obiektu, na którym mogłabym skupić swoją uwagę, bym nie musiała patrzeć się na nie. Stojąc tak chwilę nadeszła w końcu moja kolej.
- Co podać? Ooo.. znowu ty? Aż tak zerwaną noc miałaś?
- No powiedzmy, ale teraz naszła mnie ochota na coś słodszego - mimowolnie uśmiechnęłam się, choć w głowie i tak dudniła mi myśl o tym, że Daria mnie bacznie obserwuje.
- hmm.. Coś słodszego mówisz? Mogę polecić ten sernik bądź to tiramisu - wskazał na ciasta, które wyglądały na prawdę smacznie.
- Zapakuj mi na wynos tiramisu ok? - starałam się utrzymywać uśmiech na twarzy.
- Pewnie, dla takiej ślicznotki wszystko. - O boże, będą idealnie do siebie z Darią pasować, poirytiwałam się. Gdy chłopak pakował ciasto, ja cały czas myślałam jak załatwić jego numer, muszę to zrobić, bo inaczej ona mi nie da żyć!
- Proszę, mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy. - wyszczerzył się jakby myślał, że jeden uśmiech wystarczy do tego, abym padła mu do stóp. Zapomnij człowieku!
- Tak, ja też chciałabym sie jeszcze z tobą kiedyś..- wypowiedziałam z naciskiem na to słowo - zobaczyć, może wymienimy się numerami na dobry początek? - powiedziałam bardziej przez zęby i sztucznie się uśmiechnęłam, ale on chyba tego nie zauważył.
- Jak najbardziej! - po czym podał mi swój numer, a ja jeszcze zapisując go w telefonie, szybko poinformowałam o pilnej potrzebie wyjścia. Dłużej nie tłumacząc, pośpieszyłam w stronę drzwi.
No, w sumie to nie było tak źle, mam jego numer, on mojego na szczęście nie, wszyscy są zadowoleni, w szczególności Wiedźma będzie, teraz szybko do pokoju, marzy mi sie porządna kąpiel i zasłużona chwila odpoczynku.
Pogrążona w soich myślach zmierzałam w stronę wyjścia. Wszystko pewnie by sie udało, gdyby nie jakiś albo tak zaspany, albo zaćpany koleś! W dodatku wytrącił mi z rąk moje ciasto, na które na prawdę miałam chętkę.
- Jak łazisz! Zalecane pół dawki mniej, bo już nawet dobrze nie widzisz! - Powiedziałam najbardziej obraźliwie jak umiałam. Następnie zaczęłam zbierać pozostałości z mojej przekąski, a on schylił się żeby mi pomóc.
- Ejj, wyluzuj, przepraszam, miałem bardzo ciężką noc.. - nie pozwoliłam mu dokończyć zdania.
- A mnie bardzo interesuje co ty w nocy robiłeś, na następny raz uważaj! - Wtedy chłopak przypadkowo złapał za tę samą część chusteczki co ja. Przytrzymując tak dłoń popatrzył się na mnie, nasz wzrok sie spotkał i w tym momencie zauważyłam niemal,że błękit jego idealnych tęczówek.
Chłopak, widząc mój zastój,  uśmiechnął się, gdy w końcu zorientowałam się wyrwałam dłoń z jego dotyku, który tak mnie zaintrygował.
- Nie pozwalaj sobie. - wysyczałam.
- Wybacz, to było nieumyślnie. Jeszcze raz cię przepraszam, jeśli to pomoże mogę odkupić ci ten kawałek.. tiramisu?
- Daruj sobie. -  Dokończyłam zbierać nierozpoznawalne ciastko i wyszłam, mierząc jeszcze chłopaka wzrokiem.
- Poczekaj, maszz..  - Nie dokończył, gdyż nie czekając ani chwili dłużej wyszłam. Co za idiota, na prawdę nabrałam ochoty na odrobinę słodyczy, co tam, że pójdzie mi w tyłek albo biodra.
Idąc tak dziwiły mnie spojrzenia ludzi na ulicy, ducha zobaczyli czy jak?! Niech się na siebie patrzą. Obserwował mnie chyba każdy kogo mijałam. Chwilę później udało mi się dotrzeć do akademickiego pokoju. Nie czekając ani chwili dłużej pośpieszyłam do łazienki gdzie wisiało moje ukochane, wielkie lustro.
- No ładnie! Już wiem dlaczego się tak gapili! - Powiedziałam sama do siebie, gdyż w niekorzystnym miejscu miałam ciemną plamę od mojego niedoszłego deseru. Ze złości nawet go nie zauważyłam.
- Ale wstyd, niech ja go jeszcze kiedyś spotkam - zaśmiałam się po czym zdjęłam ubrudzoną bluzkę , rzuciłam w kąt i rozpoczęłam przygotowania do wzięcia solidnej kąpieli. Wszystko już było gotowe, więc zaczęłam ściągać z siebie powoli ubrania, gdy usłyszałam, że ktoś wszedł do mojego pokoju. Zapięłam szybko guzik w spodniach i zaciekawiona szybko wyszłam z łazienki. Zobaczyłam dosyć postawnego, ciemnookiego bruneta. Jeśli dobrze się orientuje do był Krystian. Poznaliśmy się ostatnio. Przeprowadził się tutaj z rodziną i chodzi ze mną na zajęcia. Kolega, bo powiedzmy, że tak mogę go nazwać wydał mi się troszeczkę zażenowany, a temu co znowu? O boże! Zrozumiałam, iż przygotowując się do kąpieli zdjęłam zabrudzoną bluzkę i stałam przed nim w moim białym, koronkowym staniku, który mógłby się wydać dosyć wyzywający.
- Olu, rozumiem, że masz piękne ciało, to widać, ale zakryj się proszę, bo jeszcze się zakocham - zaśmiał się ironicznie.
- No bardzo śmieszne, czego chcesz? - zakryłam się bluzą, leżącą na krześle.
- Przyniosłem ci notatki. Porzyczyłaś mi je ostatnio pamiętasz? - pokazał mi zbiór kartek, trzymanych w prawej dłoni.
- aa! oczywiście, dzięki. - Uśmiechnęłam się, ale tak na prawdę chciałam go jak najszybciej wyprosić i dokończyć to co zaczęłam.
- No nic, widzę, że jesteś zajęta, nie przeszkadzam już, do zobaczenia jutro. - wychodząc, posłał mi jeszcze wesoły uśmiech. Niestety muszę przyznać, że ten rządek równiutkich, białych ząbków robił wrażenie.
Gdy opuścił mój pokój w końcu mogłam mieć chwilę tylko dla siebie. Zamknęłam drzwi na klucz, wzięłam wyczekiwaną kompiel i w maseczce na buzi położyłam się do łóżka.Rany niech ten dzień się już skończy! Nie spostrzegłam nawet kiedy, a zasnęłam. 


 

  No to mamy rozdział 2 ;P 
Na wstępie chciałabym podziękować za pierwsze komentarze. 
Bardzo się cieszę , że opowiadanie się podoba,
 to co napisałyście podniosło mnie na duchu.
Dziękuję, Justrememberme. ;*

czwartek, 24 listopada 2011

Rozdział 1



Czułam ból w żebrach. Jakby ktoś wbijał mi niewidzialny nóż. Z ledwością uniosłam powieki. Ukazał mi się rozmazany obraz. Zapytacie czego? Ciemności. Otaczała mnie ze wszystkich stron strasząc swoją głębią i tajemniczością. Skrywając rzeczy, które niechętnie chciałam poznać. Ale wracając do mojego bólu. Tak, leżałam na książkach. Pewnie musiałam zasnąć w trakcie nauki. Zdałam sobie sprawę, że w takim razie lampka na biurku powinna się świecić, ale ze wszystkich stron widziałam tylko czerń. Wymacałam brzeg łóżka i powoli wstałam próbując niczego nie przewrócić. Pod rękoma poczułam chropowaty materiał akademickiej pościeli. Znalazłam swój telefon, który na szczęście rozświetlił trochę przestrzeń pokoju. To dodało mi otuchy. Skierowałam poświatę na biurko i nacisnęłam włącznik lampki. Nie działała. Pewnie żarówkę szlag trafił. Będę musiała kupić nową, co mi się nie uśmiechało. Nie zostało mi wiele pieniędzy, które podarowali mi rodzice. W prawdzie dołożyłam do tego swoje oszczędności, ale to i tak było niewiele. Jak dobrze pójdzie starczy mi to jeszcze na miesiąc. Muszę poszukać jakiejś pracy. Muszę.
Ostrożnie podeszłam do kontaktu i zapaliłam światło. Moje oczy mimowolnie zamknęły się. Oślepiło mnie to na chwilę, jednak zaraz wzrok przyzwyczaił się do promieni jarzeniówki. Rozejrzałam się po pokoju. Wszędzie walały się książki i zeszyty z notatkami. Jutro mam test z chemii. Spojrzałam na zegarek. 02:34, wszyscy już pewnie śpią. Jak jutro nawale to będzie ze mną źle. Stojąc tak doszłam do wniosku, że chce mi się pic. Wzięłam kilka łyków zimnej wody i położyłam się do łóżka z myślą o 'wszystkim i niczym'. Próbowałam się odprężyć, ale to nie było takie proste. Z jednego względu. Daria. Inaczej nazywana przeze mnie wiedźmą. Przywódczyni zgranej paczki tapeciar. Blond włosy, tipsy, cycki na wierzchu. Przecież chłopacy to uwielbiają. Do tego jej uroda. Duże błękitne oczy otoczone długimi rzęsami, wydatne usta, ciało jak u modelki i oczywiście długie nogi. Nie jedna dziewczyna by jej pozazdrościła. Ale co z tego jak jest wredną jędzą. Dlaczego? Nie miewam z nią zbyt dobrych kontaktów, jeśli to wgl tak można nazwać. Zawsze szuka jakiegoś pretekstu żeby mi dopiec. Zaczęło się tydzień temu, w pierwszy dzień semestru. Spiesząc się na apel wpadłam na nią niechcący wytrącając z jej rąk torebkę. Wtedy rozpętało się piekło. Do tej pory w moich uszach rozbrzmiewają wyzwiska i groźby skierowane do mojej osoby. I najgorsze jest to, że ona nie żartowała. Z każdym dniem przekonuję się o tym. Co wymyśli jutro? Podpali mi plecak? Ukradnie coś? Ośmieszy przy wszystkich? Z czasem może jej się to znudzi. Mam taką nadzieję. Wpatrując się w pojawiający się księżyc w oknie rozmyślałam o tym co mnie czeka.

Nie wiedziałam nawet, kiedy oczy same mi się zamknęły. Nie patrzyłam na zegarek. Musiało być na prawdę późno biorąc pod uwagę fakt, iż prawie spóźniłam się na test. Do tego wstając z łóżka i wciąż balansując na krawędzi jawy i snu przewróciłam na siebie szklankę z wodą. Moje spodnie nasiąkły cieczą i nie pozostawało mi nic innego jak się przebrać. Przecież nie pójdę w mokrych. Oczywiście, mogłabym. To żaden problem, wyschłyby, lecz zaraz Daria wymyśliłaby jakąś plotę. Już sobie to wyobrażałam. W moim umyśle rysował się mimowolnie plan wydarzeń. Ja przekraczająca próg klasy, jej jadowity wzrok przewiercający każdy centymetr mojego ciała i zaraz oczy skierowane na plamę na spodniach. Jej dziki i nieokiełznany śmiech towarzyszący słowom : "Patrzcie...Oluś dziś zapomniała włożyć pieluszkę, upss". NIE ! Dlatego musiałam poświecić dodatkową minutę na przebranie się i dotarcie w ostatniej sekundzie na swoje miejsce na sali. Wykładowca rozdał arkusze. Test był...zaskakująco prosty, co mnie zaskoczyło, ale napisanie go było dość trudne biorąc pod uwagę fakt, że moje powieki same opadały. Potrzebowałam kofeiny. Natychmiast. Kiedy tylko oddalam arkusz wyszłam z sali i skierowałam się do kafejki znajdującej się niedaleko kampusu. Miałam ponad godzinę wolnego, a później tylko jeszcze 2 wykłady. Po zajęciach planowałam rozejrzeć się po mieście w poszukiwaniu ogłoszeń o pracę. Idąc spacerkiem chłonęłam promienie słońca, które ogrzewały moją skórę, czułam, jak wytwarzana jest w moim organizmie witamina D. Wokół różni ludzie, od studentów takich jak ja spieszących się na zajęcia, poprzez mężczyzn i kobiety zajętych własnymi sprawami i pracą, po dzieci bawiące się na placach zabaw. Ich radosny śmiech. Miło było to słyszeć. Dzięki temu mogłam powrócić wspomnieniami do tego jaki minęło mi dzieciństwo, jak bezproblemowy był wtedy świat. Jedyną istotną rzeczą było to do której godziny będę mogła zostać na podwórku i bawić się w chowanego z przyjaciółmi, albo kto pierwszy zdąży dobiec na ulubioną huśtawkę. Wtedy chciałam byc dorosła, nosic buty na obcasie, eleganckie sukienki, do tego torebki i biżuteria. Teraz? To nie jest istotne. Pewne priorytety zmieniły się. Wtedy pogrążona byłam się w świecie marzeń i beztroski, z którego brutalnie mnie wygoniono każąc dorosnąć.
Uniosłam wzrok i zobaczyłam szyld kafejki. Przez okna widziałam, że była prawie pełna. Studenci tacy jak ja, którzy chcą spożyć poranną porcje kofeiny, inni uczący się do egzaminów. Kiedy wchodziłam w drzwiach zabrzęczał dzwoneczek. Prawie nikt nie zwrócił na to uwagi. Stanęłam w kolejce. Przede mną widziałam kilku chłopaków z mojego roku, ale nie ośmieliłabym podejść do nich i poprosić o zakup dla mnie kawy. Nie...nigdy. Byłam raczej typem samotnika. Jeszcze nie zdążyłam się tu zaaklimatyzować. Nie znalazłam wspólnego języka z żadną osobą, jak na razie. Może dlatego, że się nawet nie starałam? Kolejka powoli się przesuwała, kiedy ja rozglądałam się po pomieszczeniu. Nagle moim oczom ukazała się jedna z psiapsiółek Darii-Magda. Na szczęście nigdzie nie widziałam przywódczyni tej paczki, ale to w każdej chwili mogło się zmienić. W myślach modliłam się, aby mnie nie zauważyła, ponieważ wtedy na pewno bd musiała stoczyć konfrontację z Darią, to różnie mogłoby się skończyć. Oczywiście odwróciłam łeb w drugą stronę i udałam, że jej nie widziałam. Kontem oka śledziłam każdy ruch Magdy, kiedy szukała wolnego stolika. Nadeszła moja kolej.
-Co podać?- zapytał kasjer. Był mniej więcej o 4 lata starszy ode mnie. Na pewno dorabiał, aby mieć jak zapłacić czesne.
-Mokkę poproszę.- uśmiechnęłam się lekko odbierając kubek z kawą i dając mu gotówkę.
Odwróciłam się od lady i ujrzałam tuż przed swoim nosem szczerzące w zjadliwym uśmiechu zęby Darii, a zaraz po jej obu stronach Magdę i Martę z podobnymi wyrazami twarzy. O cholerka. Już nie żyję.
-Witaj słońce Ty moje ! - wzięła mnie pod ramię mocno ściskając. Na pewno będę miała jurto siniaka.
-Jeśli przetrwam do jutra.-pomyślałam tylko.
-Ani drgnij. Chodź porozmawiamy.- wysyczała mi do ucha Wiedźma tak, że nikt oprócz jej oddanych psiapsiułek tego nie słyszał. We trzy zachichotały teatralnie widząc moje przerażenia malujące się na twarzy. Olka opanuj się! Wyluzuj. Jesteś wśród ludzi. Nie może Ci nic zrobić. Usiłowałam sobie to wbić do głowy, ale instynkt podpowiadał mi tylko jedno słowo: WIEJ !

 Jest i rozdział pierwszy. Troszeczkę mnie poniosło, bo wyszedł dość długi. 
Mam nadzieję, że się podoba i liczę na wasze opinie,
te dobre jak i te złe oczywiście też,
abym wiedziała nad czym mam popracować.
 Dziękuję. ; * 
Justrememberme :)

piątek, 11 listopada 2011

Prolog

to teatr. więc graj, udawaj, kłam ..






Ludzka osobowość zmienia się nieustannie. podobno nie ma dwóch nawet podobnych ludzi. Każdy z nas jest głównym aktorem w swoim życiu. Potrafimy skrywać uczucia , grać na tyle dobrze, by przypadkiem ktoś obcy nas nie rozszyfrował. Rodzimy się z umiejętnością ukrywania prawdy i manipulacji otoczeniem tak , aby nasze dobra znajdowały się przy głównym planie.


Na prawdę mało kto wie jak to jest być odrzuconym. Tylko ci , którzy doświadczyli w życiu wielu nieprzyjemności mogą coś o tym powiedzieć. Na co dzień spotykamy się z ludzką mądrością , która w środku nie ma nic , jest pusta. Człowiek uważa się za najmądrzejszego choć tak na prawdę nie ma pojęcia o prawdziwych problemach. Potrafi narzekać , ale gdyby dowiedział się co znaczy "życie" zmieniłby poglądy.


W naszych głowach kłębią się nieokiełznane myśli. Ich natłok przytłacza nas i nie pozwala jasno spojrzec na świat. Na horyzoncie nie dostrzegamy wyciągniętych w nasza stronę pomocnych rąk. W takiej chwili potrzebny jest ktoś wyjątkowy, ktoś kto pozwoli nam powrócic do rzeczywistości. A co za sobą to niesie? Poznanie, zauroczenie, zakochanie? A  w takim razie i cierpiernie. Ale czy na pewno? Czy aby byc szczęśliwym trzeba wcześniej zaznac sumtku i bólu?


Szantaż agresja, fałszywość są to coraz częściej spotykane cechy, które nam towarzyszą w szkole, w domu, w naszej codzienności. Bezradność, ból, depresja to cechy, które nastają po tej drugiej stronie. Boimi się odpowiedzieć, boimi się zareagować, boimi się pogorszyć sytuację. Nie zawsze jest to dobre rozwiązanie.



Coś o tym wiem.  Cześć , jestem Ola ;)



                           Jest to mój pierwszy blog, na którym
postaram się przybliżyć wam historię pewnej Oli.
Mam nadzieję, że dobrze będzie się czytało.
Wasza justrememberme ; *