czwartek, 29 grudnia 2011

Rozdział 5

- Oluś dziś nie w humorze? Zaraz kochaniutka coś zaradzimy. - szczerząc zęby w obleśnie przesłodzonym uśmiechu podszedł, wziął mnie pod rękę i pociągnął w stronę parkietu.
- O na pewno nie ! Nie ma mowy. Ja nie tańczę. - zaopanowałam zbulwersowana tym, że miał więcej siły ode mnie i nie mogłam się wydostać z jego ramion, kiedy to przyszpilił mnie niedźwiedzim uściskiem, przy tym wydając pomruk zadowolenia.
Irytował mnie. Uważał się za największego bożyszcza wśród tutaj zebranych. Był typem takiego chłopaka, który na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie porządnego, kulturalnego, miłego, ale wystarczy jedna rozmowa z nim, aby kurtyna się uniosła i ukazała prawdziwą scenografię. Hmm...Nazwałabym to raczej komedią. Ale niestety tą z niższej półki. Egoizm i natrętność emanowała coraz bardziej z każdym wypowiedzianym słowem, jak i każdym kolejnym posunięciem. Na początku, kiedy Daria poprosiła (tak to delikatnie nazywając), abym załatwiła jego numer, myślałam, iż nie ma w nim nic co by mogło człowieka zniechęcić. Ale teraz jestem innego zdania. Był po prostu obleśny. Widać Daria i on będą pasować do siebie.
Muzyka rozbrzmiewała w moich bębenkach i tylko dlatego, że całkowicie próbowałam skupić się na niej, a nie na przystawiającym się do mnie chłopaku. Kiedy on robił nieodpowiedni ruch ja się wycofywałam. Na szczęście piosenka się skończyła.
- Dzięki za taniec, ja już sobie pójdę. Cześć. - Jak najszybciej, tak, żeby nie mógł mnie zatrzymać, przedarłam się przez tłum tańczących par i podeszłam do stolika. Nie było przy nim nikogo, więc usiadłam i nalałam sobie ponczu. A gdzie była Daria i jej sługusy?


Obserwowałam całe zdarzenie z niewielkiej odległości. Olka zarywała do mojego Łukasza? OLKA?! Do MOJEGO Łukaszka? Nie dopuszczę do tego. To dziewczę działa mi na nerwy od początku. Myślałam, że wykorzystanie jej w zdobyciu mojego kelnera będzie dobrym pomysłem. Myliłam się. Co ona sobie w ogóle myśli?! Jak śmie? Muszę coś zrobić. Jakoś utrzeć dziecku nosa. Haaa...mała dziewczynka przyjechała do miasta i myśli, że wszyscy nagle będą ją kochać. Ot co ! Co to, to nie. Ale kto by ją chciał? Ani piersi ani pośladków? Płaska jak deska. Do tego kiedy widzę jej makijaż, mam ochotę walnąć się patelnią. Tak, tak. Pomińmy ten fakt, że już to kiedyś zrobiłam (haha). No co? Chciałam sprawdzić, czy serio jest tak jak w tych amerykańskich filmach. Powiedziałam Marcie , albo Magdzie...już nie pamiętam której, żeby mnie uderzyła, ale mniejsza. Co faceci w niej widzą? Pfff...wystarczy, że spojrzą na mnie...a każdy ulegnie - prędzej czy później. To uwielbiałam najbardziej. Wiem ! Jestem genialna. Wyciągnęłam lusterko z torebeczki, poprawiłam włosy. Uwielbiam siebie. Posłałam własnemu odbiciu małego całuska, co robiłam zawsze i podreptałam w stronę Łukasza.
Byłam już niedaleko chłopaka, ale nagle szarpnięcie za ramię nakazało mi się odwrócic.
-Co jest kur** ? - oburzona spojrzałam na Magdę i Martę.
-Yyy, sorki. Niechcący. - powiedziała Marta tym samym podnosząc ręce w obronnym geście.
-Żeby mi to było ostatni raz.- Nie chciało mi się z nimi wdawać w jakiekolwiek dyskusje miałam co innego na głowie. Odwróciłam się i już miałam stawiać pierwszy krok kiedy...czekaj czekaj...powoli odwróciłam się ponownie w ich stronę, a uśmiech zaigrał mi na twarzy. - Chwileczkę...dziewczynki moje drogie. Musicie coś dla mnie zrobić. - przybliżyłam się do nich, aż utworzyłyśmy małe kółeczko, aby tylko one usłyszaly to co mam im do powiedzenia.
-Co jest? - Magda ochoczo nachyliła się ku mnie.
-Znów coś wymyśliłaś. - Marta przewróciła oczami, po czym wzruszyła ramionami i także zaczęła wyczekiwać tego co mam im do powiedzenia.
-Otóż...kończymy fazę 'starać się być miłe dla Olki' a zaczynamy 'pozbyć się jej', rozumiecie?
-Czekaj, czekaj. Niby dlaczego? Dziś byłyście jak stare, dobre przyjaciółki. - zachichotała ironicznie Marta.
-Zamknij się i słuchaj co mówię. Macie rozpowiedzieć komu się da, że Olka jest w ciąży. Z Krystianem. Jasne? - na moich ustach pojawił się uśmiech symbolizujący fakt, iż ze mną nie można zadzierać. Oczywiście jeśli nie chcesz oberwać.
-Z Krystianem? Tym jej kolegą? Serio? A to skubana...nie ma sprawy kochana. Dla Ciebie wszystko. - Magda promieniała chęcią spełnienia należycie mojej woli. Po minie Marty nie byłam do końca pewna, co mam myśleć. Zdawała się zła. A to pewnie na Olkę. Przejdzie jej. Jest po prostu zazdrosna. Pff.


Kiedy mijałam poszczególne osoby, zdawać by się mogło, że patrzą tylko i wyłącznie na mnie. I tak było. Na początku myślałam, że to tylko moje urojenia, ale jednak myliłam się.W każdym bądź razie coś było nie tak. W ich spojrzeniach było coś na znak drwiny. Co ja takiego zrobiłam? Może chodziło o Łukasza? Powiedział parę słów na mój temat i teraz proszę. Odwdzięczył mi się pikantnymi plotkami za to, że go spławiłam. Byłby do tego zdolny? Muszę pogadać z Darią. Tak, wiem, to dziwne, jeszcze dwa dni temu szerokim łukiem ją omijałam, a teraz chciałam zaczerpnąć rady. Chociaż nie, nie rady, może bardziej pasowałoby tu 'jej opinii'. STOP. Co ja wygaduję, przecież nie mogę zapomnieć o tym jak mnie traktowała jeszcze dotychczas. I nie zrobię tego, ale może na prawdę znalazłam osobę z kim mogę się zakolegować, prawdopodobnie miała dobre zamiary i należy zapomnieć o dawnych 'konfliktach'. Zobaczę co czas pokaże. Jednakże teraz wolałam skupić się na otaczających się ludziach i tym co dotarło do moich uszu wywołując nutkę zdziwienia zaraz znokautowanego przez wybuch gniewu. Spojrzałam w stronę, z której dobiegł ku mnie dźwięk. Stało tam dwóch chłopaków średnio w moim wieku, choć nie mogłam tego dokładnie stwierdzić, ponieważ dalej mieli na twarzach maski, spod których wyłaniał się pogardliwy uśmieszek. Koło nich, jak służebnice, stały trzy dziewczyny uwieszone na ich ramieniu i chichoczące cicho pod nosem.
- Że co proszę? - podeszłam bliżej grupki, a do nozdrzy uderzył mi silny zapach alkoholu. To jasne, byli pijani, ledwo mogli się utrzymać na nogach.
-No tak słodziutka, to co słyszałaś. - rzekł jeden z nich, po czym wybuchnął śmiechem, a reszta mu zawtórowała. - Ahh...nie masz ochoty na mały numerek po ostatnich wydarzeniach. Rozumiem. Ale co Ci szkodzi? Przecież nie bd mogła mieć drugiego dziecka w tym samym czasie, także chodź się zabawimy. - z każdym wypowiadanym słowem rosło we mnie niedowierzanie. O czym on w ogóle mówił?! Jakie kuźwa dziecko? Numerek? Z nim?! Co się dzieje !? Chłopak zbliżał się ku mnie, powoli stawiając kroki, a ja tym samym podążałam do tyłu, wycofując się. Dla obserwatora pewnie wyglądało to coś na pozór tańca. On krok do przodu, ja w przeciwnym kierunku.
Nie zaopanowałam na jego słowa, bo nie widziałam w tym sensu. Byłby głuchy na jakiekolwiek moje wytłumaczenia, czy wyrazy zdziwienia. Podążał za tłumem, to o czym mówili i to w co wierzyli inni było 'prawdą'. W chwili kiedy nieznajomy chciał zbliżyć się do mnie na tyle blisko, aby móc mnie dotknąć, ja odwróciłam się i pobiegłam w kierunku wyjścia. Z moich oczu popłynęły łzy. Łzy złości, złości na tych wszystkich ludzi, którzy nie wiedząc jaki człowiek jest, oceniają go po wyglądzie, słowach innych, niekoniecznie szczerych i prawdziwych tak jak w moim przypadku. Wybiegłam z sali i podążyłam biegiem w głąb ulicy nie zważając na otaczającą mnie ciemność, ani na to dokąd podążam.




 Tak oto jest kolejny rozdział. Dość długo to trwało, wiem, ale chciałam,
aby wyszedł na prawdę dobry. Myślę, że w pewnym sensie sprostałam własnym wymaganiom.
A teraz wy oceńcie sami. Podoba się? Chociaż troszeczkę? ;>
Do następnego. : )
Justrememberme ; *

piątek, 16 grudnia 2011

Rozdział 4

- A ty mnie śledzisz czy jak?!
- Nie, a ty czasem nie popadasz w jesteś paranoje? Pępek świata z siebie robisz i myślisz, że każdy za tobą będzie łaził? - zaśmiał się wrednie.
- To było nie fair. Ty nie wyglądasz na kogoś kto jest, nieważne.. - spoważniałam.
- Nie do końca teraz zrozumiałem, chcesz o czymś pogadać? - na jego twarzy pojawił się uśmiech.Po co mam mu o sobie opowiadać? Nie chce żeby wiedział o mnie co kolwiek, nawet go nie znam! W dodatku potrafi być
bezczelny.
- Nie. Jeśli będę chciałała się komuś zwierzyć to pogadam ze świnką morską, ona mnie zawsze rozumie. - zaśmiałam się, bo widziałam, że pytał poważnie,a ja przecież na to zlałam.
- Yhhym.. rozumiem. - powiedział jakby się zawiódł? Nie chciało mi się już dociekać czy zrozumiał mnie tak jak tego początkowo chciałam.
- No, więc ja muszę uciekać, bo czekają mnie zakupy, trochę spokoju w samotności.
- Pewnie, do zobaczenia.
Odwrócił się i po prostu poszedł, olał mnie czy tylko mi się wydało? Trochę to dziwne, że znów się tak spotykamy, niby przypadkiem? Ta myśl nie dawała mi spokoju. Robiłam zakupy w centrum, a godziny leciały, gdy w końcu
dotarłam do domu i zaczęłam się rozpakowywać usłyszałam dźwięk dzwonka. Podeszłam i zastygłam. Nie wierzyłam własnym oczom kto za nimi stał.
- Olciuuu, jesteś tam? - słodkie.. aż mnie zemdliło. Jestem, jestem, już otwieram, czy idź sobie, nie ma mnie! Kłóciłam się ze sobą czy mam ją wpuścić. Ostatecznie:
- Cześć, wybacz, że tak późno, ale rozpakowywałam zakupy i nie słyszałam ze słuchawkami w uszach.
- Nie ma sprawy, nie ma sprawy, a dlaczego nie powiedziałaś, że się wybierasz na zakupy? Z chęcią bym pomogła! - Sztuczność tryskała wciąż -.-
- Emmm.. no, bo to jakoś tak spontanicznie wyszło. Nie sądziłam, że chciałabyś iść.
- No to następnym razem o mnie nie zapomnij. Pójdziemy na podryw, pomogę ci kogoś sobie znaleźć. - wyszczerzeyła się - ale ja nie potrzebowałam jej pomocy. Zwyczajnie nikogo sobie nie szukałam, czy to takie dziwne?
- Na pewno. - dodałam tylko żeby nie pomyślała, że jej nie słucham czy coś.
- aa! właśnie - wykrzyczała, że aż mnie uszy zabolały. Możliwe żeby człowiek wydawał dźwięki wyższe niż echolokacja nietoperzy? - Dzisiaj jest impreza karnawałowa! Znaczy to jest 18-nastka znajomego, ale mogą się wbić
wszyscy. Ja idę w stroju sexy króliczka, a dziewczyny sobie coś wymyślą, chodź z nami!! - ooo taak, chyba jej się adresy pomyliły!
- Yyy.. wiesz, ja chyba nie bardzo się do tego nadaję. Będę podziwiać z pokoju - zaśmiałam się, co chyba jej się nie spodobało, więc automatycznie trochę spoważniałam.
- Nie kotek! Idziesz z nami! - powiedziała całkowicie poważnie.
- Pewnie, ale w czym ja mogłabym pójść skoro nie mam takich przebrań?
- No to na co jeszcze czekamy?! Lecimy na zakupy! Zahaczymy o kosmetyczkę, wizażystkę, fryzjerkę i od razu na imprezę, modne spóźnienie się przyda, a dziewczyny dadzą sobie radę. - to chyba było miłe?
- No dobra, to ja idę się ogarnąć i idziemy za pół godziny - uśmiechnęłam się.
- Okk, czekam przy wyjściu, bajjj - posłała mi buziaka, a ja tylko się sztucznie uśmiechnęłam, nie lubiłam takich sztucznych lalek, ale po co mi z nią zadzierać?
Chwilę później byłam już gotowa, a jej nadal nie było, więc w końcu poszłam do jej bardziej różowego pokoju niż sądziłam i po kilku perypetiach udało nam się  wyjść.Doszłyśmy do centrum i zaczęłyśmy poszukiwania.
- Zobacz to! Łaa, boskie jest!  - pokazała mi strój kolejnego króliczka.
- Noo, ładne, ale może poszukamy dalej? Nie możemy być wszystkie tak samo. - starałam się znów uśmiechnąć.
- Może masz racje, nie możesz wyglądać tak dobrze jak my! Żartuję! -zachichotała do siebie,a ja..? Nie wiem co ja, starałam się nie wybuchnąć śmiechem.
- No dobra, to lecimy dalej - i wtedy zobaczyłam coś co nawet mnie urzekło. Był to śliczny strój jakby księżniczki, bogini? Nie do końca rozpoznawałam, ale nie było to takie bajkowe przebranie w wielką czapą i wstążką na czubku.
Sukienka przypominała bardziej współczesną, wybiegową. Trochę przed kolanko, beżowo-czarna, z dodatkiem koronki, delikatnie podniesiona, w dodatku idealnie odcięta w talii,a na plecach wiązana. W zestawie była również
maska, dzięki, której nikt mnie na szczęście nie rozpozna i nieziemskie, idealnie dobrane pełne szpileczki z czarną koronką. Kupiłam od razu i wyszłyśmy. Tak jak wspominała Daria zaszłyśmy jeszcze do kosmetyczni, fryzjerki,
wizażystki, musze przyznać, że przymykając jedno.. potem drugie oko.. było całkiem miło. No dobra, nie będę juz taką zołzą, było na prawdę fajnie i nawet nie zagadywała o Łukasza. Później wpadłyśmy do domu, przebrałyśmy
się - ja w mój strój, ona w strój różowego króliczka i wyszłyśmy, bo taksówka już czekała. Gdy w końcu dotarłyśmy oczy zrobiły mi się jak 5zł. Nie wierzyłam, to 18? Moje wszystkie urodziny razem wzięte tak nie wyglądały. 
- Cześć Daria! i jej nieznajoma koleżanko.. Jestem Dawid - przedstawił się chyba solenizant, gdyż miał dużą ikonkę z napisem " Warte grzechu 18".
- Witam cię, mam nadzieję, że nie przeszkadzam swoim towarzystwem. 
- No co ty! Takie ślicznotki są zawsze mile widziane - Uśmiechnął się, choć już był chyba troszeczkę wstawiony?
- Baa, kotek, my idziemy oblukać imprezę - Przerwała Daria, chyba stwierdziła, że to było do niej. Po zapoznaniu, ruszyłam w stronę stolika z jedzeniem, dzień na głodzie mi nie służy. Pierwsze co nalałam sobie ponczu i wtedy
ktoś czy coś zaczęło do mnie mówić. Nie zlokalizowałam, bo mówił do mnie zadek jakiegoś czworonoga.
- Magda?!
- I Marta! - coś się zaśmiało.
- O boże! Dziewczyny, nie poznałam was! -  Miałam ochotę wyśmiać je z miejsca, ale z grzeczności się powstrzymałam.
- Fajny strój co nie?! -  wykrzyczała jedna z nich.
- Noo.. pewnie, yyy, oryginalny - chciałam stamtąd wiać żeby nie wybuchnąć śmiechem, pożegnałam się i ruszyłam dalej, nie mówiąc już do zadka tego zwierzaka. Zwiedzałam salę kiedy dostałam smsa od mojej mamy. Wyszłam
na dwór, aby oddzwonić. Miałam z nią bardzo dobry kontakt, zawsze czułam, że jestem dla niej najważniejsza. Nie chciałam jej martwić, dlatego też jak zawsze utrzymywałam, że wszystko jest w porządku, świetnie wprost, po
czym zakończyłam rozmowę i chciałam wrócić do bawiących się.
- Ola? Cześć piękna.  - odwróciłam się i zobaczyłam postawnego chłopaka, który cieszył się w moją stronę.
- Cześć Łukasz..


                                                                   No. Trochę nam nudą zawiało, ale jest już plan
jak rozkręcić bloga. Dziękuję za komentarze,
mamy nowego obserwatora,
co mnie bardzo cieszy <3
     Miłego czytania    ;*        
   Justrememberme ;))  

 
                                      

                                                                                                           
   

czwartek, 8 grudnia 2011

Rozdział 3



- Olka, hejjj Olkaa!
Ktoś mnie wołał, niewątpliwie. Słyszałam także hałas, jakby ktoś w coś walił. Co za głupi sen! Sen? Otworzyłam oczy, którym ukazał się mój pokój. Ale nadal słyszałam wołanie. Co jest?! Dopiero teraz zorientowałam się, że ktoś puka do drzwi. Przeciągając się i przecierając oczy wygramoliłam się z łóżka. Jak to Daria zabiję. Dość, że wczoraj zrobiła sobie ze mnie kumpelę na posyłki, to jeszcze budzi mnie tak wcześnie i to w sobotę. To jedyny dzień, w którym mogę odespać ciężki tydzień. Przekręcając klucz w zamku wyjrzałam przez judasza. To co zobaczyłam trochę mnie zaskoczyło. To był Krystian.
-No otworzysz w końcu czy nie?! - dostrzegłam jego uśmiech, kiedy wypowiadał te słowa. Ciekawe czego chciał? Przecież oddał mi notatki i byliśmy kwita.
-Już, już. - uchyliłam drzwi tak, aby zobaczyć chłopaka. - Co jest?- posłałam lekki uśmiech w jego stronę.
-Yyy...-zmierzył mnie od stóp do głów. O cholera. Zatrzasnęłam przed jego nosem drzwi, bo zdałam sobie sprawę, że nie zmyłam maseczki na noc. Wyglądałam jak zielony ufoludek, nic dziwnego, że zabrakło mu języka z buzi.
-Czekaj chwilę ! -krzyknęłam do niego biegnąc do łazienki. Szybko zmyłam to z siebie, ogarnęłam włosy i zarzuciłam bluzę na piżamę. Teraz mogłam jako tako otworzyć mu drzwi.
-Co jest? - uniosłam brwi kiedy on wszedł jakby do siebie i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.
-Do twarzy Ci w zieleni. - zachichotał, a ja sprzedałam mu kuksańca. -Wczoraj wieczorem było przytulniej, nie sądzisz?- popatrzył na mnie z uśmieszkiem cwaniaczka.
-Może biorąc pod uwagę fakt, iż widziałeś mnie bez koszulki?- zaopanowałam retorycznie starając się włożyć w to jak najwięcej sarkazmu.
-Całkiem możliwe. - zachichotał melodyjnie.
Odwrócił moją uwagę. Co on robił u mnie o...? No właśnie. Spojrzałam na zegarek, a w głowie narastała frustracja. Była 7.59.
-Ty ! Czego chcesz? - podeszłam bliżej niego, aby dostrzegł moje zdenerwowanie.- Jest rano ! Wcześnie rano !
-Mała...spokojnie. - podniósł ręce w obronnym geście cofając się o krok - Przepraszam. Myślałem, że jesteś porannym ptaszkiem. Do tej pory byłaś długo przed zajęciami na uczelni i pomyślałem, że nooo...już nie śpisz...yyy...no weźź noo nie patrz na mnie takim wzrokiem. - był poważny. Jejku. Czy serio tak sie tym przejął?
-Niby jakim? - wybuchłam śmiechem.
-Jakbym Ci mamę naleśnikiem zabił. I nie śmiej się. - po czym sam mi zawtórował i się rozluźnił.
-Dobra dobraa...starczy tego dobrego. - W tym momencie zadzwonił jego telefon.
-Tak? - chwila ciszy - Co? Mała, zaraz będę. Poczekaj na mnie. - I się rozłączył. Spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Tak jakby walczył sam ze sobą.
-Muszę iść. Przepraszam. Miło było.
I zniknął za drzwiami. W uszach jeszcze słyszałam słowo 'mała'. Hmm...no tak. Pewnie spieszył się do dziewczyny. W sumie Krystian wydawał się na prawdę miły. Jeszcze wczoraj myślałam, że nie zdołam się zaaklimatyzować i znaleźć przyjaciół. Ale chyba się myliłam. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu i zaczęłam robić sobotnie porządki. Było to potrzebne, biorąc pod uwagę fakt, iż wszędzie walały się książki i notatki. Zajęło mi to 1,5h. Dopiero wtedy przypomniałam sobie o Darii. Kurczaki. Na prawdę nie rozumiałam już jej zachowania. Chciała mnie wykorzystać czy mówiła serio? Pożyjemy zobaczymy. A co do numeru do Łukasza. Dam jak ją spotkam. Na szczęście nie miałam jej numeru tak jak ona mojego, co podnosiło mnie na duchu.
Resztę dnia zamierzałam spędzić na pełnym relaksie. Kiedy już miałam dość siedzenia w pokoju, postanowiłam pójść na zakupy. Moja lodówka świeciła pustkami.
Spakowałam do torebki portfel, telefon, klucze od mieszkania, a w moich uszach pojawiły się słuchawki wydobywające dźwięki bez których nie wiem jakbym przetrwała na tym świecie. Muzyka napawała mnie szczęściem jak i smutkiem. Była ze mną zawsze kiedy tego potrzebowałam. Niosła ukojenie.
Nagle jakaś siła, nie wiadomo skąd kazała mi się odwrócić. Postanowiłam pójść pewną małą uliczką, żeby skrócić sobie drogę. Teraz czułam, że to był zły pomysł. Po plecach przeszedł mnie dreszcz. Miałam uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Jakieś niewidzialne oczy nie pozwalające siebie zauważyć. Mimo, iż było południe i promienie słońca oświetlały wszystko wokół nadając otoczeniu przyjazny wygląd, to jednak coś podpowiadało mi, że nie jest tak kolorowo jak mogłoby się wydawać.
-Olka! Opanuj się. Jest dzień. Nikt Cie nie śledzi.
To na pewno Daria. Zachciało jej się żartów. A ponoć miała być moja przyjaciółką. Ale mówiąc szczerze spodziewałam się tego. Wyłączyłam muzykę i wraz z tą chwilą usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Mimowolnie odwróciłam się, aby zaraz po tym ujrzeć twarz młodego chłopaka. Skądś go kojarzyłam, ale teraz nie byłam w stanie się tym przejmować.
-Proszę, proszę. Znów się spotykamy. - powiedział z nutą tajemniczości w głosie, po czym z jego gardła wydobył się śmiech sprawiając, że się wzdrygnęłam. Zauważył to, a w jego oczach pojawiły się iskierki podekscytowania.




Z lekkim oporem oto kolejny rozdział.
Według mnie jest taki bezpłciowy, ale ostatnimi czasy nie miałam weny. ; /
 Mam nadzieję, że się poprawię.
Miłego czytania. ; ))
Justrememberme :*