wtorek, 6 marca 2012

Uwaga!

Muszę niestety ogłosić zawieszenie bloga na pewien czas, gdy po prostu brakuje mi czasu na pisanie. Nie chcę wstawiać dennych rozdziałów, bo to nie ma sensu. Obiecuję odnowić życie głównej bohaterki przy rozluźnieniu nauki w szkole i innych rzeczy zajmujących mój czas.


                                                                             Do miłego : Justrememberme.

wtorek, 7 lutego 2012

Rozdział 7

Obudził mnie wewnętrzny niepokój, spojrzałam na telefon, było jeszcze wcześnie, ale ja już nie mogłam spać. Podeszłam do okna, by sprawdzić czy Warszawa już się obudziła, tak jak myślałam, każdy załatwiał swoje sprawy, jakaś para cieszyła się sobą na pobliskiej ławce, a ja tkwiłam w pokoju, walcząc z samą sobą i własnymi myślami. Do cholery jasnej!  Dziewczyno, opanuj się, to już się nie powtórzy, tak, to już się nie powtórzy..  a jeśli?  Przecież nie zawsze będę z kimś kto mnie obroni, nie zawsze znajdzie się taki dobry duszek jak Krystian. Właśnie Krystian! Muszę mu w jakiś sposób się odwdzięczyć, coś wymyślę, ale teraz muszę wziąć porządną kąpiel. Zajrzałam do szafek, wyciągnęłam czarne rórki, blado-różową tunikę i czarne dodatki. Ruszyłam na palcach w stronę łazienki, bo mój wybawiciel jeszcze spał. Gdy już wszystko skończyłam, ubrałam się, delikatnie przeciągnęłam cieniem miejsca załamań oczu, optycznie je powiększyłam i wytuszowałam rzęsy. Chciałam wyglądać lepiej niż zwykle, dziwne, bo chciałam dobrze wypaść przed Krystianem. Ten chłopak uratował mi w pewnym sensie życie, nie wiem co by się stało jakby nie on, boję się o tym nawet myśleć, a Łukasz jeszcze mi za to odpowie. Nie podaruję, bo w końcu może zrobić to innej dziewczynie. Nagle poczułam zapach, mmm, ciekawy zapach. Przyspieszyłam trochę swoje pindrzenie.
- Dzień Dobry, jeszcze piękniejsza niż zwykle. - Chłopak uśmiechnął się szeroko na mój widok i poprowadził do stolika, na którym już stało gotowe śniadanie. Wszystko wyglądało pysznie, mało nie zbierałam zębów ze stołu.
- Niesamowity jesteś. Aż tyle siedziałam w tej łazience? Przecież spałeś jak skradałam się do niej? - Zaśmiałam się zagryzając grzankę z miodem i zabrałam się już za coś innego.
- Ejj, nie słodź mi tak, bo się zakocham i będziesz miała mnie na głowie - Ponownie wybuchnęliśmy śmiechem.
- Co chcesz zrobić z Łukaszem, nie możesz tego tak zostawić - Chłopak kontynuował.
- Nie wiem, nie zastanawiałam się jeszcze nad tym. Chyba nadal jestem w szoku albo się boję. - spuściłam wzrok i się zamyśliłam, faktycznie, nie mogę tak tego zostawić. Z moich myśli wyrwały mnie słowa chłopaka, dosyć zaskakujące.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Może to dla ciebie mało istotne, ale tak jest. -  Chyba ugryzł się w język i zatrzymał pewne słowa dla siebie.
- Wiem o tym i bardzo mnie to cieszy. - Uśmiechnęłam się subtelnie. Po skończeniu śniadania pomógł mi posprzątać i razem zasiedliśmy na kanapie przed telewizorem. Włączyłam coś, ale wróciły do mnie myśli o Łukaszu i całym zdarzeniu. Krystian musiał to zauważył, bo wyłączył telewizor i zaczął przeglądać moje płyty, potem szafki i szuflady.
- Czy ty posiadasz może coś poza tymi wszystkimi zamulaczami albo behemotami ? - wyszczerzył się, a następnie znalazł coś co chyba mu odpowiadało. Przypatrywałam się mu i tylko rozłożyłam ręce na znak, że sama chyba nie do końca wiem co tam jest.
- Koniec myślenia, czas się zabawić! Robimy domówkę we dwoje. Wstawaj! nie dam ci się tak smucić! - Podszedł do mnie, złapał początkowo za dłoń, ale gdy zaczęłam się troszkę opierać, złapał mnie w taki i wrzucił na swój bark. Zrobił to z taką lekkością, spodobało mi się, nie powiem, ale starałam się tego nie okazywać.
- Jesteś bardziej pokręcony niż myślałam. Puszczaj wariacie! - Śmiałam się jak małe dziecko, to było takie beztroskie, tak dawno tego nie czułam. Potrzebowałam tego, potrzebowałam chyba jego?
- O niee, bo znowu zaczniesz swoje. Teraz chciałbym byś się śmiała, swoją drogą lubię ten śmiech czterolatki - Powiedział troszkę wrednie, ale po to, żeby mnie sprowokować, a następnie zaczął nas okręcać, a ja wtuliłam się w jego potężny tors.
- Ejj, mam zacząć mówić co ja takiego w tobie lubię? - Teraz trzymał mnie w ramionach
- Nie, może lepiej nie, bo zaraz się wydadzą wszystkie moje sekrety -   Wtedy poczułam jak czas się zatrzymuje, delikatnie opuścił mnie za podłogę. Jego wzrok skierowany był teraz ku mojemu. Chwila ciszy po jakiej zazwyczaj następuje pocałunek, ale ja bałam się jego konsekwencji.
- Dałabym sobie rękę uciąć, że nie masz pieprzyka nad górną wargą. - Powiedziałam pierwsze co mi na myśl przyszło. Udałam śmiesznie zamyśloną i zaczęłam go łaskotać. Odwdzięczył się dwa razy mocniej, na co ja wylądowałam na kanapie, a że nie do końca chciałam tak skończyć złapałam go za rękę. Koniec końców obydwoje leżeliśmy na kanapie, dosyć niezręcznie, bo leżał teraz na mnie.
- Trochę niezręcznie się zrobiło? - zaśmiałam się, gdy chłopak spoważniał.
- Tak bardzo ci to przeszkadza? - Odpowiedział pytaniem na pytanie po czym się uśmiechnął.
- No oczywiście, uwielbiam, gdy przygniata mnie taka masa męskiego ciała, nie jesteś taki lekki jak ci się wydaje. - Zrobiłam śmieszną minę na co on się roześmiał. Podparł się łokciami i podciągnął na tyle blisko, że czułam jego oddech na sobie. Sekundę później nasze wargi się spotkały. Znów walczyłam sama ze sobą, nie chciałam, ale ciężko było mi się oprzeć. Oprzytomniałam i zaczęłam się wyrywać, gdy tylko to zauważył puścił mnie,a ja stanęłam przy drzwiach wyjściowych.
- Krystian, dziękuję ci za wszystko, ale chyba lepiej będzie jak już pójdziesz. Muszę teraz sama sobie wszystko poukładać. Proszę cię wyjdź. - spuściłam wzrok. Chłopak bez niczego wstał, sięgnął po kurtkę i ruszył w moją stronę.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Jesteś dla mnie ważna i boję się o ciebie. Gdyby coś się działo, pisz bez zastanowienia. - Kąciki jego pełnych ust uniosły się delikatnie ku górze, a następnie czule musnął moje wargi i wyszedł. Widziałam tylko jak ta postać znika w korytarzu. Modliłam się by nikt tego nie widział, bo to tylko potwierdziłoby rozesłane plotki. Nie spostrzegłam się nawet kiedy wybiła już 18, spędził u mnie cały dzień,a  wydawałoby się, że kilka minut. Wzięłam szybki prysznic, zmazałam makijaż, przebrałąm się w szorty, a do tego luźną bluzkę i zasiadłam do książek.




                Mała przerwa w pisaniu, ale brakło na to czasu. Dziś rozdział napisany w godzinę, bez większych rewelacji, ale chciałam, aby był taki, bo kolejne będą się rozwijać.
Miłego czytania ;))
 

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Rozdział 6

Targana sprzecznymi uczuciami w pewnym momencie po prostu zatrzymałam się. Łzy przestały okalać moją twarz a oczy przyswoiły obraz malujący się wokół mnie. Nie wiedziałam jak długo biegłam, a tym bardziej gdzie jestem. Ulica była pusta, domy w okół ziały grozą. Ciemne okna, brak jakiegokolwiek znaku życia. Do tego cisza drażniąca moje uszy. To wszystko razem sprawiło, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. W co ja się wpakowałam? Nie miałam niczego przy sobie, telefonu, a już nie wspomnę o kurtce. Zorientowałam się o tym dopiero w tej chwili kiedy wiatr się nasilił i moją skórę zaczęły owiewać silne podmuchy. Zadrżałam. Próbowałam się skupić, odszukać w pamięci, w jej najgłębszych zakamarkach, jakichkolwiek informacji na temat mojej lokalizacji. O czym ja myślę? W tym mieście najprawdopodobniej w dzień nie mogłabym się spostrzec gdzie jestem, a co dopiero teraz, w środku nocy. Porzuciłam tę próbę i wolnym krokiem ruszyłam w stronę, z której przybiegłam. Może spotkam kogoś po drodze i zapytam jak dotrzeć do kampusu. Miałam dość. Ale to najwyraźniej był dopiero początek. Moim oczom ukazało się rozwidlenie. No ładnie. I co teraz? W którą stronę?! Cholera. W tym momencie usłyszałam czyjeś kroki dobiegające z drogi po mojej lewej stronie. Uff...na szczęście. Kiedy ten ktoś przyspieszył chód naglę pojęłam, że przecież nie wiem gdzie jestem, że to może być jakiś psychopata, albo jeszcze gorzej. Tysiąc czarnych scenariuszy pojawiło się w mojej wyobraźni, moje ciało naprężyło się w oczekiwaniu. Jak ogromna była moja ulga, kiedy przede mną w świetle ulicznej lampy zobaczyłam Łukasza. On zaś, gdy mnie ujrzał zaczął biec w moją stronę.
- Ohh, dzięki Bogu. Zgubiłam się i...- nie zdążyłam dokończyć, bo chłopak złapał mnie za ramiona i przycisnął do muru pobliskiego budynki. Nagle z moich płuc odeszło powietrze, nie mogłam oddychać, oczy zaszły mi mgłą i na chwilę straciłam ostrość widzenia. Zaraz jednak otrząsnęłam się i ujrzałam jarzące się wściekłością jego oczy. Aż tak się o mnie martwił? Możliwe. W końcu wybiegłam z sali nie powiedziawszy ani słowa. Pewnie się zamartwiali. Kiedy dotarły do mnie słowa chłopaka moje rozmyślania prysły jak bańka mydlana.
-Ty szmato. Jemu dałaś się wcześniej niż mi?! - wykrzyczał mi prosto w twarz.- Ten frajer, ta kompletna ciota miała Cię przede mną?! Zapłacisz mi za to należycie, skarbie. Już mi nie uciekniesz. - wysyczał zbliżając twarz do mojej, a jego oczy błądziły po moim ciele. Mój mózg pracował z opóźnieniem. Za dużo się działo. Nie mógł mówić poważnie. Nie mówił i już!
-Łukasz, o czym Ty mówisz. Uspokój się. Pomóż mi wrócić do kampusu. - mówiłam łagodnym głosem, mimo tego, że niewyobrażalnie się bałam. Chłopak coraz bardziej mnie przerażał. Zachowywał się tak nachalnie.
-Oj nie maleńka, puszczę Cię kiedy z Tobą skończę. - w tym momencie jeszcze mocniej przycisnął mnie do ściany i rozdarł górną część sukienki. Zaczęłam krzyczeć, nie wiem czy to mogło pomóc, w pobliżu nie było żywej duszy. Już po mnie. Kiedy myślałam, że już wszystko stracone nagle w moich zamglonych oczach pojawiły się światła samochodu. Coraz mocniej próbowałam się wyrwać z uścisku Łukasza, ale tylko pogarszałam sprawę. Jednak auto jakby zwolniło, a ja zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej wołając o pomoc, czym oberwałam w twarz od chłopaka. Już na prawdę rozjuszony nakazał ręką autu jechać dalej, a ono zaraz zniknęło za rogiem, tak jak i moja nadzieja, na jakąkolwiek pomoc. Już nie krzyczałam. Nie miało to najmniejszego sensu. Czułam jak jego obleśne dłonie błądziły po moim ciele i usta naznaczające każdy kawałek odsłoniętej skóry.
-Grzeczna dziewczynka. -wychrypiał tylko, po czym zaraz osunął się na ziemię.
Stałam nie dowierzając własnym oczom, przede mną stał Krystian z jakąś rurką w dłoni. Musiał go nią uderzyć. Kiedy mnie zobaczył, upuścił ją i podbiegł do mnie zakładając na ramiona swoją marynarkę po czym biorąc mnie w objęcia. Dopiero wtedy z moim oczu ponownie zaczęły płynąc łzy. Niepohamowana fala ulgi rozlała się po moim ciele sprawiając, że zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Krystian tylko gładził mnie po głowie i szeptał, że już wszystko jest dobrze, oraz, że nie muszę się bać. Nie mam pojęcia jak mnie znalazł, lecz gdyby nie on...nawet nie chciałam o tym myśleć.



Gdy wróciliśmy do kampusu, zaprowadził mnie do mojego mieszkania. Ja wzięłam długą kąpiel, a on pościelił mi łóżko i zaparzył herbatę. Byłam mu wdzięczna. Nie tylko za to, że mnie uratował. Ale także za to, że był przy mnie teraz, że nie siedziałam sama bijąc się z natłokiem myśli. Nie rozmawialiśmy za dużo. Obiecał, że jeśli chcę zostanie na noc. I tak zrobił. Nie chciałam być teraz sama. Jeśli Łukasz tu by przyszedł? Właśnie, a co do niego. Krystian powiedział, że na pewno się ocknie i będzie nieźle wkurzony. Choć tym obiecaliśmy się zając jutro. Mój wybawca ulokował sobie miejsce wypoczynku na mojej kanapie. Miał się stamtąd nie ruszać. Taką miałam nadzieję. Ja zaś położyłam się w moim pokoju i nim zdążyłam zacząć rozmyślać nad tym wszystkim co się wydarzyło zapadłam w sen.






Kiedy już zdołałam usnąć, dręczyły mnie koszmary. Znajdowałam się w starym domu. Była noc, ale światło księżyca w pewnym stopniu rozpraszało ciemność. Pełnia. Nie wiedziałam co tu robię. Nie miałam najmniejszej ochoty w nim przebywać. Przez dziury i szczeliny promienie księżyca tworzyły mroczne kształty i widoki. Bałam się. Chciałam stamtąd natychmiast wyjść. Znaleźć się jak najdalej. Ale coś nie pozwalało mi przekroczyć progu. Stałam w miejscu nasłuchując skrzypienia spróchniałych desek podłogi, drzwi poruszanych wiatrem. Po plecach przeszedł mnie dreszcz. Czułam, że ktoś stoi za mną, ale bałam się odwrócić. Nie mogłam. Wstrzymałam oddech, nogi miałam jak z waty. Coś dotknęło mojego ramienia. Momentalnie odwróciłam się i zobaczyłam nieznajomego chłopaka. Krzyknęłam. Wyglądał okropnie i strasznie. Przyciągając mnie do siebie słabym głosem wyszeptał tylko 'pomóż mi'. I wtedy się obudziłam. Byłam zalana potem, a koszulka i poduszka były mokre.



 
 




    
Przepraszam, że to tak długo trwało, ale poprawianie ocen, nauka na ostatni gwizdek, itp. 
Po prostu brak czasu. Osobiście rozdział niezbyt mi się podoba, 
ale cóż...może się wypaliłam już na samym początku? 
 Oj nie dobrze. Ale mam nadzieję, że to tylko chwilowy kryzys.
Justrememberme ; )