poniedziałek, 16 stycznia 2012

Rozdział 6

Targana sprzecznymi uczuciami w pewnym momencie po prostu zatrzymałam się. Łzy przestały okalać moją twarz a oczy przyswoiły obraz malujący się wokół mnie. Nie wiedziałam jak długo biegłam, a tym bardziej gdzie jestem. Ulica była pusta, domy w okół ziały grozą. Ciemne okna, brak jakiegokolwiek znaku życia. Do tego cisza drażniąca moje uszy. To wszystko razem sprawiło, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. W co ja się wpakowałam? Nie miałam niczego przy sobie, telefonu, a już nie wspomnę o kurtce. Zorientowałam się o tym dopiero w tej chwili kiedy wiatr się nasilił i moją skórę zaczęły owiewać silne podmuchy. Zadrżałam. Próbowałam się skupić, odszukać w pamięci, w jej najgłębszych zakamarkach, jakichkolwiek informacji na temat mojej lokalizacji. O czym ja myślę? W tym mieście najprawdopodobniej w dzień nie mogłabym się spostrzec gdzie jestem, a co dopiero teraz, w środku nocy. Porzuciłam tę próbę i wolnym krokiem ruszyłam w stronę, z której przybiegłam. Może spotkam kogoś po drodze i zapytam jak dotrzeć do kampusu. Miałam dość. Ale to najwyraźniej był dopiero początek. Moim oczom ukazało się rozwidlenie. No ładnie. I co teraz? W którą stronę?! Cholera. W tym momencie usłyszałam czyjeś kroki dobiegające z drogi po mojej lewej stronie. Uff...na szczęście. Kiedy ten ktoś przyspieszył chód naglę pojęłam, że przecież nie wiem gdzie jestem, że to może być jakiś psychopata, albo jeszcze gorzej. Tysiąc czarnych scenariuszy pojawiło się w mojej wyobraźni, moje ciało naprężyło się w oczekiwaniu. Jak ogromna była moja ulga, kiedy przede mną w świetle ulicznej lampy zobaczyłam Łukasza. On zaś, gdy mnie ujrzał zaczął biec w moją stronę.
- Ohh, dzięki Bogu. Zgubiłam się i...- nie zdążyłam dokończyć, bo chłopak złapał mnie za ramiona i przycisnął do muru pobliskiego budynki. Nagle z moich płuc odeszło powietrze, nie mogłam oddychać, oczy zaszły mi mgłą i na chwilę straciłam ostrość widzenia. Zaraz jednak otrząsnęłam się i ujrzałam jarzące się wściekłością jego oczy. Aż tak się o mnie martwił? Możliwe. W końcu wybiegłam z sali nie powiedziawszy ani słowa. Pewnie się zamartwiali. Kiedy dotarły do mnie słowa chłopaka moje rozmyślania prysły jak bańka mydlana.
-Ty szmato. Jemu dałaś się wcześniej niż mi?! - wykrzyczał mi prosto w twarz.- Ten frajer, ta kompletna ciota miała Cię przede mną?! Zapłacisz mi za to należycie, skarbie. Już mi nie uciekniesz. - wysyczał zbliżając twarz do mojej, a jego oczy błądziły po moim ciele. Mój mózg pracował z opóźnieniem. Za dużo się działo. Nie mógł mówić poważnie. Nie mówił i już!
-Łukasz, o czym Ty mówisz. Uspokój się. Pomóż mi wrócić do kampusu. - mówiłam łagodnym głosem, mimo tego, że niewyobrażalnie się bałam. Chłopak coraz bardziej mnie przerażał. Zachowywał się tak nachalnie.
-Oj nie maleńka, puszczę Cię kiedy z Tobą skończę. - w tym momencie jeszcze mocniej przycisnął mnie do ściany i rozdarł górną część sukienki. Zaczęłam krzyczeć, nie wiem czy to mogło pomóc, w pobliżu nie było żywej duszy. Już po mnie. Kiedy myślałam, że już wszystko stracone nagle w moich zamglonych oczach pojawiły się światła samochodu. Coraz mocniej próbowałam się wyrwać z uścisku Łukasza, ale tylko pogarszałam sprawę. Jednak auto jakby zwolniło, a ja zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej wołając o pomoc, czym oberwałam w twarz od chłopaka. Już na prawdę rozjuszony nakazał ręką autu jechać dalej, a ono zaraz zniknęło za rogiem, tak jak i moja nadzieja, na jakąkolwiek pomoc. Już nie krzyczałam. Nie miało to najmniejszego sensu. Czułam jak jego obleśne dłonie błądziły po moim ciele i usta naznaczające każdy kawałek odsłoniętej skóry.
-Grzeczna dziewczynka. -wychrypiał tylko, po czym zaraz osunął się na ziemię.
Stałam nie dowierzając własnym oczom, przede mną stał Krystian z jakąś rurką w dłoni. Musiał go nią uderzyć. Kiedy mnie zobaczył, upuścił ją i podbiegł do mnie zakładając na ramiona swoją marynarkę po czym biorąc mnie w objęcia. Dopiero wtedy z moim oczu ponownie zaczęły płynąc łzy. Niepohamowana fala ulgi rozlała się po moim ciele sprawiając, że zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Krystian tylko gładził mnie po głowie i szeptał, że już wszystko jest dobrze, oraz, że nie muszę się bać. Nie mam pojęcia jak mnie znalazł, lecz gdyby nie on...nawet nie chciałam o tym myśleć.



Gdy wróciliśmy do kampusu, zaprowadził mnie do mojego mieszkania. Ja wzięłam długą kąpiel, a on pościelił mi łóżko i zaparzył herbatę. Byłam mu wdzięczna. Nie tylko za to, że mnie uratował. Ale także za to, że był przy mnie teraz, że nie siedziałam sama bijąc się z natłokiem myśli. Nie rozmawialiśmy za dużo. Obiecał, że jeśli chcę zostanie na noc. I tak zrobił. Nie chciałam być teraz sama. Jeśli Łukasz tu by przyszedł? Właśnie, a co do niego. Krystian powiedział, że na pewno się ocknie i będzie nieźle wkurzony. Choć tym obiecaliśmy się zając jutro. Mój wybawca ulokował sobie miejsce wypoczynku na mojej kanapie. Miał się stamtąd nie ruszać. Taką miałam nadzieję. Ja zaś położyłam się w moim pokoju i nim zdążyłam zacząć rozmyślać nad tym wszystkim co się wydarzyło zapadłam w sen.






Kiedy już zdołałam usnąć, dręczyły mnie koszmary. Znajdowałam się w starym domu. Była noc, ale światło księżyca w pewnym stopniu rozpraszało ciemność. Pełnia. Nie wiedziałam co tu robię. Nie miałam najmniejszej ochoty w nim przebywać. Przez dziury i szczeliny promienie księżyca tworzyły mroczne kształty i widoki. Bałam się. Chciałam stamtąd natychmiast wyjść. Znaleźć się jak najdalej. Ale coś nie pozwalało mi przekroczyć progu. Stałam w miejscu nasłuchując skrzypienia spróchniałych desek podłogi, drzwi poruszanych wiatrem. Po plecach przeszedł mnie dreszcz. Czułam, że ktoś stoi za mną, ale bałam się odwrócić. Nie mogłam. Wstrzymałam oddech, nogi miałam jak z waty. Coś dotknęło mojego ramienia. Momentalnie odwróciłam się i zobaczyłam nieznajomego chłopaka. Krzyknęłam. Wyglądał okropnie i strasznie. Przyciągając mnie do siebie słabym głosem wyszeptał tylko 'pomóż mi'. I wtedy się obudziłam. Byłam zalana potem, a koszulka i poduszka były mokre.



 
 




    
Przepraszam, że to tak długo trwało, ale poprawianie ocen, nauka na ostatni gwizdek, itp. 
Po prostu brak czasu. Osobiście rozdział niezbyt mi się podoba, 
ale cóż...może się wypaliłam już na samym początku? 
 Oj nie dobrze. Ale mam nadzieję, że to tylko chwilowy kryzys.
Justrememberme ; )